Nie jestem godna ...

   Świadectwo siostry po doświadczeniu jubileuszu zakonnego:

     Minął już ponad miesiąc od uroczystości Jubileuszu 25 lecia, który przeżywałam w tym roku. Na początku swoich przemyśleń i dzielenia się moimi doświadczeniami chciałam powrócić do historii jubileuszy w Kościele katolickim.

     Pojęcie jubileuszu wiąże się z Żydami, u których już od czasów starożytnych był to rok, obchodzony co 50 lat. W tym czasie należało wprowadzić z powrotem równość dla wszystkich synów Izraela, ofiarując nowe możliwości rodzinom, które straciły swój dobytek a czasem nawet wolność osobistą. Bogaczom natomiast rok jubileuszowy przypominał, iż nadszedł czas, w którym niewolnicy z Izraela, którzy znów stali się im równi, mogą odwołać się do swoich praw. „Sprawiedliwość, wedle Prawa Izraela, to przede wszystkim ochrona słabych” (św. Jan Paweł II, Tertio MillennioAdveniente, 13).
Kościół Katolicki rozpoczął tradycję Roku Świętego za pontyfikatu Bonifacego VIII (1295-1305) w 1300 roku. Papież ten zaproponował obchody Roku Jubileuszowego, co 100 lat. Klemens VI (1342-52) postanowił, w 1343, że Jubileusze będą zwoływane co 50 lat, a Paweł II (1464-71) skrócił w 1470 ten okres do 25 lat, aby umożliwić każdemu pokoleniu przeżycie "własnego" Jubileuszu.
     Kościół Katolicki nadał hebrajskiemu jubileuszowi charakter bardziej duchowy. Jubileusz polega na przebaczeniu, odpuszczeniu grzechów otwartemu dla wszystkich, na możliwości odnowienia więzi z Bogiem i z bliźnim. W ten sposób Rok Święty staje się możliwością pogłębienia wiary oraz zaangażowania się na nowo w życie przez osobiste świadectwo chrześcijańskie.
     To tyle z historii. Dobrze jest czasem sobie przypominać, czym jest ten dar jubileuszu dany nam przez Kościół. Dla mnie najważniejsze w przeżywaniu tego czasu to dziękczynienie. Dziękczynienie za dar życia, za łaskę powołania i za te 25 lat konsekracji zakonnej.

     Dobrze znam swoją słabość i małość i wiem doskonale, że wszystko w moim życiu jest łaską. Mój jest tylko grzech i słabość. Wszystko, co dobre w moim życiu jest łaską. Przez te wszystkie lata życia zakonnego Pan Bóg pozwolił mi doświadczyć Jego ogromnej bezwarunkowej miłości i bliskości. Pokazał mi, że jestem dla Niego cenna i droga, niezależnie od tego, co mówią czy myślą o mnie inni. Moja wartość nie jest zależna od opinii innych. Wiadomo, że nie jest łatwo być wolnym od tego, co mówią inni, zwłaszcza jak na co dzień żyjemy we wspólnocie. Śmiem jednak twierdzić, po swoich własnych doświadczeniach, że im człowiek jest bardziej zjednoczony z Jezusem, im bardziej zabiega o relację z Nim, im bardziej się o nią troszczy, tym bardziej staje się wolny od oceny i opinii innych. Doświadcza się wtedy ogromnej wolności. I wtedy tym łatwiej jest zrezygnować w sercu od oceny innych. A im bardziej doświadcza się swojej słabości, im bardziej się odkrywa się swoją grzeszność, tym łatwiej i szczerzej i głębiej otwiera się swoje serce na przyjmowanie łaski od Jezusa. Wtedy już wiem, że sama nie jestem w stanie niczemu podołać. Jednocześnie to poznanie i doświadczenie swojej słabości i niemocy paradoksalnie nie przynosi smutku czy zwątpienia, ale pozwala mi całkowicie zawierzyć się Jezusowi. Pozwala mi patrzeć w Jego oczy i w Nim odnajdywać akceptację, zrozumienie, miłość, troskę i siły do codziennego posługiwania. Pozwala mi odnajdywać Go w codzienności, w zwykłej pracy, w uśmiechu innych… Moje ostatnie rekolekcje przed jubileuszem pozwoliły mi na nowo odkryć tę prawdę, że tylko naprawdę znając swoją wartość i godność mogę stać się „sługą”. Wtedy nawet najbardziej prosta czy upokarzająca w oczach ludzkich służba nie umniejsza tej mojej godności, która ma swoje źródło w Sercu Jezusa, w Jego miłości. Nikt nie jest w stanie tego zabrać. Bardzo mocno wpisało się w moje serce to doświadczenie przebaczenia.

     Podczas Mszy świętej jubileuszowej usłyszałyśmy słowa o odpuszczeniu grzechów i darowaniu kar. Nie jestem w stanie słowami opisać, co czuję w sercu za ten dar. Słowo wdzięczność jest zbyt małe, aby to wyrazić. Jest to ogromny dar podarowany nam przez Kościół. Ważne było dla mnie osobiście to świętowanie w Braniewie, tam, gdzie jest nasze najcenniejsze miejsce, tam, gdzie każda z nas zaczynała swoją drogę życia zakonnego. Ważne było to świętowanie z siostrami. Żyjemy na co dzień we wspólnocie sióstr, jak tu nie dzielić się tą radością z siostrami, z którymi żyjemy, w łączności ze Zgromadzeniem. Przecież to jubileusz konsekracji zakonnej w danym zgromadzeniu, nie mojej indywidualności, ale mnie, jako siostry ze Zgromadzenia Sióstr św. Katarzyny. Tę przynależność do zgromadzenia odkrywam coraz głębiej i bardzo to cenię. I nie boję się już głośno o tym mówić, że kocham nasze zgromadzenie. Moje życie to ciągłe wzloty i upadki. Dopóki bije moje serce tak będzie do końca. Wszak zapis pracy serca w EKG to nie jest prosta linia, ale krzywa z uniesieniami i upadkami. Tak też jest w moim życiu duchowym, wspólnotowym i osobistym, na każdej płaszczyźnie to zapis z lepszymi i gorszymi dniami. Na tym polega codzienne, takie zwyczajne życie – na upadaniu i powstawaniu.

     Dzień jubileuszu był piękny, świętowanie cudowne, ale takie dni szybko mijają i zdarzają się rzadko. Codzienność jest inna. Chciałam dzielić się tą łaską jubileuszu i tą radością z moimi bliskimi, z rodziną i przyjaciółmi. To oni towarzyszą mi również przez te wszystkie lata w moim życiu. Jak słyszę teraz od nich, jakie to było dla nich ogromne przeżycie, ale również świadectwo to wiem, że to ma sens. Ma sens dzielenie się wiarą, ma sens dzielenie się dobrem. Doświadczenie moich słabości będzie mi towarzyszyć do końca moich dni, ale wiem doskonale, ze Jezusowi nie chodzi o moją doskonałość. Jemu zależy na mnie, na mojej miłości, zależy Mu na moim sercu oddanym Jemu, na moim zawierzeniu w każdej chwili życia, nawet tej najtrudniejszej. Jezus wyraźnie mówi mi do mojego serca: „Wystarczy Ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się doskonali”.


     Chcę podziękować wszystkim, którzy towarzyszyli mi w tym czasie jubileuszu soja modlitwą i obecnością. Dziękuję bardzo wspólnocie sióstr z Braniewa. Miałam taką możliwość pobyć w Braniewie kilka dni przed jubileuszem. Był to dla mnie naprawdę bardzo miły, spokojny i dobry czas. Dziękuję, że mogłam się wśród was poczuć jak w domu. Dziękuję Siostrze przełożonej, s. Błażei, za otwarte serce, Matce Prowincjalnej, Matce Aleksandrze, za wspólny czas, za dobro, za troskę.
     Ogarniam modlitwą nasze Zgromadzenie i wszystkie nasze sprawy. Polecam się również modlitwom sióstr.

s. M. Wincencja Bielikowicz